MTBM#3 Krynica-Zdrój 2013

3 komentarze

Dane treningu

  • 43.91 km
  • 03:22:09 h
  • 13.0 km/h
  • HR avg.: 165 ( 83%)
  • Przewyższenie: 1806 m
  • Kalorie: 2340 kcal
  • Aktywność: Wyścigówka
  • Ćwiczenia: R

Ten start budził moje obawy od samego początku. Miejscówka, która kojarzy się z błotem, trudnymi zjazdami i bardzo długą walką na trasie. Rozważałem dezercję, ale koniec końców pojechałem i to mimo kiepskich prognoz pogody! I było warto!

Ze względu na aurę trasa nie miała zapowiadanych 53km, za co wielkie podziękowania dla organizatora – swoje na trasie i tak można było spędzić. W paru miejscach pojawiły się drobne modyfikacje, być może właśnie dzięki temu całość była dość dobrze przejezdna nawet na oponach dedykowanych na suchsze warunki (z braku laku…).

Maraton upłynął pod znakiem rywalizacji z Grześkiem. Na pierwszym podjeździe nie spieszyłem się szczególnie. Wiedziałem, że na trasie spędzę trochę czasu a do tego było dość chłodno, więc nie chciałem powtórzyć błędu ze Zdzieszowic. Zarówno Grzesiek jak i Maciek (rowerowanie.pl) – targety na ten maraton – zostawili mnie tu wyraźnie.

Kolejny podjazd – na Jaworzynę Krynicką, to solidne 6km o średnim nachyleniu 8,4%. Nadal pilnuję tętna żeby nie przesadzić i jadę tym samym tempem co grupa przede mną. W 2/3 podjazdu oni jednak zwalniają (z mojego punktu widzenia), bo jadąc z tym samym tętnem zostawiam ich za sobą. A przede mną we mgle majaczy zarys Grześka. Podjazd jednak mimo wszystko był za krótki by go dogonić i zaczyna się zjazd. Długa, stroma i błotnista ściana w dół. Zjeżdżam… ale na butach. Po drodze wymuszona krótka przerwa techniczna ;).

Bufet odpuszczam, a na podjeździe (i wypłaszczeniach!) pilnuję znów tętna, tylko że tym razem w drugą stronę – aby nie było zbyt niskie. Po pewnym czasie zaczyna to dawać zamierzone efekty – można trochę powyprzedzać :), a we mgle w oddali ponownie majaczy sylwetka Grześka. Po drodze mijam Maćka, który smaruje zaciągający napęd :(.

W okolicach szczytu i na zjeździe trochę tasowania z Grześkiem, po czym zostawiam go na kolejnym długim podjeździe. Dalej sporo trasy jadę „samotnie”, nie widząc nikogo przed sobą. Dopiero na podjeździe na Słotwiny robi się gęsto. Zarówno od ludzi jak i od błota. Dobiegające do mych uszu dźwięki ocierania wziąłem za rzężący napęd, szybka kontrola na górze ujawnia jednak, że tak zalepiłem oponę, że zaczęła szorować o widełki tylnego trójkąta. Tym sposobem pozbyłem się z nich części lakieru :(.

Bufet na 34. km. Żołądek woła jeść, to nawrzucałem mu bananów żeby się czymś zajął i nie zawracał głowy pierdołami ;). Tankowanie bidonu i w drogę. Pod górę. Parkową. Szlak jest wyraźnie rozjeżdżony i miękki. Czuję, że bardziej „błotne” opony były by tu mile widzianym sprzymierzeńcem. Na pocieszenie ;) mijam w tym momencie nieszczęśnika na totalnie zaklejonych Rocket Ron'ach.

Stromy zjazd przed finałowym podjazdem na szczyt. Słyszę za sobą odgłos hamulców. Odwracam się, a tam Grzesiek. Czułem, że za wolno jadę i to jest najlepsze tego potwierdzenie.
Atakuję podjazd po betonowych płytach na szczyt góry Parkowej (po raz kolejny przeklinając niedziałającą manetkę blokady – zupełnie błędnie zaprojektowaną w kontekście jazdy w terenie, dobrze się sprawdza może na asfalcie i podczas jazdy po parku) i czym prędzej biorę się za zjazd czując na plecach oddech rywala.
Na ostatnim fragmencie robię drobny błąd i w momencie zostaję wyprzedzony. Siadam jednak na koło i staram nie dać się zgubić przed finiszem na deptaku. Udaje się, na ostatnią prostą wjeżdżam tuż za.
3 zęby twardziej (cholera, miało być 2, ciężko rozkręcić) i kończę o rower (i 1sek. w wynikach) wcześniej :) (TopShot w galerii bikelife).

Było dużo lepiej niż się spodziewałem. Z pogodą. Z trasą. Z wynikiem: czas jazdy 3:22:44, strata 0:47:39 i 305pkt. do generalki – niewiele mniej niż na wyraźnie łatwiejszej technicznie trasie w Złotym Stoku :). Ekipa KSPO wystawiła tym razem pełny garnitur mocnych zawodników, więc nie było szans na zapunktowanie, ale zabawa i tak była przednia! A teraz trochę odpoczynku od maratonów ;).

3 Komentarze (+dodasz swój?)

  1. Magda |

    Bardzo fajna fota na finiszu ;) widać radość z wygranej

  2. andy |

    Grzesiek ma duży progres albo Ty nie jesteś taki mocny jak kiedyś albo to i to?

  3. Axi |

    Na trasie w Złotym Stoku Grzesiek rok do roku poprawił się o 45minut! Już na wycieczce przed pierwszym maratonem widziałem, że złapał naprawdę dobrą formę.

    Co do mojej formy to niestety nie jest to to, co w najlepszych latach 2009–2010 :( (wtedy jadąc maraton ok. 3,5h traciłem jakieś 35min do zwycięzcy, teraz jest to 45min). Ale jest lepiej niż rok temu, co też cieszy :).

Dodaj komentarz

wymagane
nie będzie widoczny, wymagany
opcjonalnie, razem z http://