X MTB Maraton Michałowice 2013

Dodaj komentarz

Dane treningu

  • 42.00 km
  • 01:49:44 h
  • 23.0 km/h
  • HR avg.: 172 ( 86%)
  • Przewyższenie: 765 m
  • Kalorie: 1551 kcal
  • Aktywność: Wyścigówka
  • Ćwiczenia: R

Podkrakowska impreza o całkiem długiej tradycji rozgrywana dzięki zaangażowaniu Centrum Kultury i Promocji w Michałowicach. Drugi rok z rzędu impreza odbywała się w miejscowości Wilczkowice (wcześniej były to Michałowice w sensie miejscowości, a nie powiatu). Nie jest to oczywiście górska impreza, nie ma nawet dłuższych podjazdów jakie można było spotkać na maratonie krakowskim (choć na mecie niektórzy strasznie narzekali na ilość podjazdów :o); dominują polne i asfaltowe drogi przeplatane ścieżkami po lasach.

Po paru-letniej przerwie wróciłem w tym roku na trasę tej imprezy. Pogoda dopisała (aż za bardzo ;)) i trasa faktycznie pyliła – cały tydzień po +30°C swoje zrobił :). Na starcie ustawiłem się niestety dość z tyłu i na pierwszym wzniesieniu starałem się to naprawić. Jak się okazało, nie był to najlepszy pomysł, wysoka temperatura, późne śniadanie, tętno które dobiło do 191bpm i na 5km złapałem zgona. Przez następne 9km powłóczyłem jedynie nogami by jakkolwiek (niestety niespiesznie) przemieszczać się do przodu :/.

Pewnie w efekcie wylądowałem w tym samym miejscu stawki z którego startowałem ;). Dogoniła mnie też Karolina lekko zdziwiona co mi się stało. Wreszcie koło 14km przetrawiłem do końca późne śniadanie oraz kwas mlekowy zakumulowany na starcie i mogłem wrócić do wyścigowego tempa. Szło to nawet całkiem nieźle aż do 38. km gdzie w parę osób zgubiliśmy trasę :(. Tak to jest chwilę nie pilnować gdzie się jedzie. Zaznaczyć trzeba, że zgubienie wynikało z bardzo dobrego oznaczenia… wcześniejszej części trasy, co lekko uśpiło czujność. W tym akurat miejscu zabrakło jak to było wcześniej jakiejś szarfy, czy śladów na ziemi wyraźniej kierujących w mniej widoczną odnogę. Nie błądziliśmy długo, ale przy łatwej trasie oznaczało to stratę paru miejsc.

Nie wiem skąd narzekania na mecie na ilość podjazdów i jazdę non-stop góra dół. Owszem, zebrało się parę metrów w pionie, ale były to raczej nieduże hopki lub łagodne odcinki… ale może to mi maratony golonki w głowie poprzewracały ;).

Zmagania ukończyłem na 25. miejscu open (na 181 startujących) z czasem 1:49:42 (zwycięzca 1:32:07). Pierwszy raz po paru latach przerwy, z racji na upał i szybką trasę, pojechałem z CamelBakiem i jednak plecy to trochę odczuły – na razie na zabieranie go na górskie trasy się nie zdecyduję.
Mimo niezbyt udanego początku trasy fajnie było się przepalić, zobaczyć spore grono ludzi z rowerowania i może wyciągnąć pewne wnioski na przyszłość.

Dodaj komentarz

wymagane
nie będzie widoczny, wymagany
opcjonalnie, razem z http://