Wygrzewanie
Po weekendowym odmrażaniu tyłka pora na porcję ciepła na saunie
.
Po weekendowym odmrażaniu tyłka pora na porcję ciepła na saunie
.
Porządny nocny mróz i wszystko pozamarzało. W dzień też nie za ciepło (-4°C), ale wybierając terenowy wariant wycieczki nie jest aż tak zimno. Zwłaszcza przedzierając się po zamarzniętych polach drogach. Na leśnych szutrowych autostradach pęd zimnego powietrza zaczyna już być odczuwalny.
Wyjazd na łyżwy. Było zabawnie, bo tafla lodu była cała zorana, łącznie z paroma niebezpiecznymi dziurami, i taką ilością startego lodu, że rodzice asystujący dzieciom na lodowisku nie mieli żadnych problemów z poruszaniem się w zwykłych butach. A jeszcze do tego trafiły mi się z wypożyczalni wyraźnie tępe łyżwy. Trudniej było przez to energiczniej się ruszać, co w połączeniu z panującym mrozem (ok. -7°C) nie pozwoliło się rozgrzać.
Wieczorkiem gimnastyka – mięśnie po wcześniejszym wychłodzeniu z początku poruszały się ospale, ale po rozgrzewce jakoś poszło. Prócz tego, że debiut ćwiczeń z piłką okazał się znacznie trudniejszy, niż można sądzić po zdjęciach – raz, że skubana lubi uciekać, a dwa, że niektóre rejony mam ewidentnie mocno zapuszczone ;P.
Przejażdżka po polach i lasach. Pewnym utrudnieniem była temperatura nieco poniżej 0°C – każde stanięcie na podłożu (dosyć wilgotnym i pokrytym cienką warstwą śniegu) skutkowało przyklejaniem się i przymarzaniem do butów warstwy zmrożonej trawy.
W pewnym momencie również pełne błotniki w moim rowerze uległy totalnemu zapchaniu zamarzającą materią, ale jakoś udało się wydłubać dziadostwo i pojechać dalej
.
W poniedziałek rege na saunie, wczoraj świąteczna gimnastyka – czyli porządki, a dziś ciąg dalszy. Pogoda super, więc trochę szkoda, ale czasem trzeba też coś w domu ogarnąć.
Rozjazd zrobiony. Po piątkowo-sobotnim kombo dziś zupełny spadek mocy. Na trasie w kratkę deszcz, wiatr, słońce, śnieg-z-deszczem.
Tak dziś wiało, że aż z koła zwiewało. Mimo to dosyć ciepło i słonecznie, więc jeździło się całkiem przyjemnie
.
Czyli 40min na pompki, przysiady, brzuszki itp.
Po weekendzie ciągnął mnie coś jeden przywodziciel uda, i to tak, że aż gorzej mi się chodziło.
Już we wtorek przy przysiadach zauważyłem, że reaguje całkiem dobrze na ruch (po pierwszej serii przysiadów miał się lepiej niż przed). Dodając do tego całkiem dobre jak na Kraków wskaźniki powietrza zaryzykowałem próbę rozbiegania go. I opłaciło się, bo nie przeszkadzał nic a nic, a dyszka wpadła
.
Zwana też sauną
.
Gimnastyka – stabilizacja tułowia, wzmacnianie brzucha, pleców, rąk i trochę też nóg. W sumie około godziny.
Niby wczoraj tylko mocnieszy tlenik, a dziś raz że noga przymulona, a dwa, że z początku tętno, to się nie chciało kręcić. Ale trzeba kończyć z tym zastaniem. Kusiło mnie po drodze parę razy, żeby skrócić zaplanowaną trasę i zrobić krótszy wariant, ale koniec końców zrealizowałem 100% założonego planu
.