Ni tlen ni technika. Warunki na drogach były dosyć chlapiące, a Karo nie miała jeszcze błotników przy rowerze, więc próbowaliśmy pokręcić coś w terenie.
Zjechanie w nieco niżej położone tereny okazało się sporym błędem, bo drogę przegrodziło zamarzające pojezierze.
To już kolejny raz, gdy podczas jazdy po śniegu zupełnie nie mogę zaufać hamulcom. Zaczynam myśleć o zmianie Vek na coś skuteczniejszego zimą, bo większa kontrola nad rowerem mogła by pozowlić na więcej zabawy w śniegu. Tej zimy jeszcze nie, ale może na kolejną się uda? Tak czy siak jeszcze nie tak dawno nie posądzałbym się o takie zapędu .
Kolejna wizyta na siłowni. Udało się wyjątkowo sprawnie – w 1h30 obskoczyłem cały plan; pomogło, że było zwyczajnie luźniej. Po siłowni rozjazd już na domowym trenażerze.
Wczoraj wygrzewanie na saunie, dziś na trenażerze . Plany na więcej kręcenia znów się rozbiły o godzinę wejścia na trenażer, ale 1h40 to już też całkiem nieźle .
Druga wizyta. Długo jakoś zeszło 1:47 ćwiczeń (poprzednio 1:40), plus jeszcze 30min rozjazdu na rowerku – ale ten ostatni był beznadziejny i raczej będę preferował własny trenażer .
Przejażdżka kondycyjno-techniczna po świeżym śniegu. Sikornik, Lasek Wolski i powrót z Przegorzał zasypanym bulwarem. Trochę szkoda, że nie chwycił mróz by ściąć błoto pod śniegiem, ale i tak było całkiem ciekawie .
Opady deszczu ze śniegiem podziałały na mnie wybitnie odstraszająco. Trenażer też nie był jednak szczególnie kuszący i mimo całego wolnego dnia odkładałem go, i odkładałem i… po rozłożeniu się z nim było już na tyle późno, że starczyło czasu tylko na krótki trening.
W końcu dojrzałem do tego, by rozszerzyć ogólnorozwojowkę o wizytę na siłowni. Planowałem, że nastąpi to wyraźnie wcześniej, jednak niemoc występująca przy domowej gimnastyce zniechęcała mnie do tej pory. Ostatnio zaczął być odczuwalny brak możliwości wykonywania niektórych ćwiczeń, a w innych zdążyłem wzmocnić się na tyle, by wizyta taka miała większy sens .
Zmęczenie i szaro-bura pogoda nie sprzyjały dziś dłuższemu treningowi. Nie bez oporów zebrałem się na lekki tlenik. Testowałem przy okazji pozycję z podniesioną wyżej kierownicą. Wygląda, że jest lepiej. A do zmiany zmobilizowały mnie różne boleści po wczoraj jeździe .
Muszę się przy okazji pochwalić, że ten tydzień zamykam 10h treningu, pierwszy raz od lipca .
Prognozy na dziś zapowiadały pełnię wiosny, skończyło się jednak na dosyć ciepłym, jednak wietrznym i pochmurnym dniu. Mocno ambicjonalnie ciągnęło mnie dziś na Lanckoronę, jednak zmodyfikowaliśmy z Karo plan ograniczając się do przejazdu przez Leńcze. I całe szczęście, bo końcówka jazdy to już ciężko szła. Patrząc gdzie i po ile km inni jeżdżą w ostatnich dniach można się poczuć mocno Lamersko…