W związku z pogrzebem Pary Prezydenckiej maraton w Murowanej Goślinie został przełożony na lipiec.
W minionym tygodniu nie udało się zrealizować godzin treningowych założonych dla Podstawy 3 (maraton w Dolsku jednak istotnie w tym przeszkodził). Układ tygodnia pasuje za to dość dobrze do tygodnia W&R. Nie ma zatem sensu robić teraz tego samego. Wychodzi więc, że P3 miała tylko 2+1 tygodni, a teraz pasuje wziąć się za Rozbudowę 1 (też 2+1), sprawdzianem po której będzie maraton w Karpaczu.
Na dzień dobry poszły 4 podjazdy pod zoo, ale coś dziś się noga nie kręciła — raczej było to wymęczenie niż podjechanie. Coś marnie ten maraton zaczynam widzieć .
Następnie po ogrzaniu się troszkę, pojechałem z Madzią do dol. Mnikowskiej. W terenie trochę błota, ale nawet za bardzo nie chlapało .
Ktoś wie gdzie można znaleźć wiarygodne prognozy, czy pogoda stała się już do cna nieobliczalna (a może zamiast prognoz obliczanych trzeba się zdać na podpowiedzi dawane przez naturę)? Miało padać cały dzień, więc korzystając z nadmiaru wody poszedłem na basen . A w dodatku czuję jeszcze w nogach weekend… Ponieważ nie siedziałem dziś na rowerze, to nieponarzekam jak inni, jaki to słaby jestem przed Dolskiem — jutro będzie jeszcze na to czas .
Szybkie nie dlatego, żebym się jakoś specjalnie spieszył, tylko tak wyszło — jakoś wyjątkowo dobrze mi się dziś jechało. Wszystkie 6 pagórków na których mierzę sobie czasy poszły troszkę szybciej niż w zeszłym tygodniu (względeóm najlepszych czasów z zeszłego sezonu spadek z poziomu +25% na +15% dłużej). Ciekawe jaka jest w tym zasługa lepszej pogody, jaka treningu a jaka nowych pedałów do szosówki z większym podparciem stopy (Shimano A520). Chyba że to na świątecznych ciastach się tak dobrze jeździ .
Kolejny tydzień z głowy, czyli 0.5+0.5=1
Niestety, dodawanie powyżej dotyczy opuszczonych godzin — z zaplanowanych 13h udało się wyrobić tylko 12h. A na początek przyszłego tygodnia prognozują deszcz .
W zeszłym tygodniu aura popsuła szyki, ale tym razem udało się zrobić. 3 razy po 10min. a potem rozjazd w tlenie. Wszystko to na prawie płaskiej trasie, stąd średnia nieco „zawyżona”.
Wystąpiłem dziś w roli przewodnika . A przy okazji sam sobie też przypomniałem całkiem fajną rundkę po lesie — 6,3km i 280m przewyższenia. Była okazja potrenować balans na podjazdach i wyczucie roweru na zjazdach.
Jakbym dziś napisał, że w 5:10 podjechałem pod Zoo, to raczej i tak nikt by nie uwierzył, więc sobie odpuszczę. Odwiedziliśmy dziś z Madzią Niepołomice. Starałem się w miarę trzymać w tlenie, choć warunki nie zawsze na to pozwalały.
Jadąc w stronę Woli Justowskiej w kroplach mżawki byłem już przekonany, że tytułem dzisiejszego wpisu będą „Interwały w deszczu”. Szczęśliwie jednak chmury na chwilę jeszcze się powstrzymały i kolejne krople spadły na mnie dopiero pod domem.
Dziś poszło 5 podjazdów pod zoo, ale bez szaleństw, więc żadnych rekordów nie ma .
I po marcu
Wczoraj odpuściłem sobie ostatnie 0.5h treningu i wychodzi, że z grubsza tyle brakło mi do okrągłego tysiąca w marcu — zakończyłem go wynikiem 988km w ciągu 45h.